www.mariusztravel.com logo



Antarktyda - Porady praktyczne (styczeń 2016)
- Jak się tam dostać?
Zakładam, że interesuje Cię wyprawa turystyczna, a nie wyczynowa, bo to jest zupełnie inny temat. Ogólnie mówiąc, są dwie możliwości: rejs statkiem albo przelot samolotem. Przeważająca większość turystów decyduje się na statek. Ta druga opcja jest droższa i wchodzi w grę, jeśli masz zamiar po prostu postawić stopę na Antarktydzie i wrócić. Takie loty od grudnia 2015 oferuje firma Antarctic Logistics & Expeditions LLC. Wygląda to tak: start z Punta Arenas (Chile), po 4 godzinach lotu lądowanie na lodowcu Union, krótki pobyt i tego samego dnia powrót do Punta Arenas. Można też spędzić na kontynencie kilka dni, polecieć na biegun południowy i wrócić, ale ceny są kosmiczne. Chyba, że zadowolisz się tylko oglądaniem Antarktydy. Widokowe loty nad Antarktydą organizuje firma Antarcticaflights a ceny zaczynają się od 1200 USD. Ale uwaga – wylot jest z Australii. Jest jeszcze opcja pośrednia, czyli przelot samolotem z Punta Arenas do Frei Station (Wyspa Króla Jerzego, Szetlandy Południowe) i dopiero tam rejs statkiem. Ta kombinacja firmy Antarctica XXI oznacza, że turysta omija wzburzone wody Cieśniny Drake’a i oszczędza 4 dni. Minus jest taki, że loty mogą być opóźnione ze względu na pogodę.

Nie bez powodu ogromna większość turystów decyduje się na rejs statkiem. Przed wszystkim, statek dociera do miejsc najbardziej atrakcyjnych widokowo i przyrodniczo. Trzeba pamiętać, że przeważająca część powierzchni Antarktydy to płaska, lodowa pustynia. Dlatego zwykle rejs koncentruje się na spektakularnym Półwyspie Antarktycznym oraz na okolicznych wyspach. Tam można zobaczyć strzeliste góry, ogromne lodowce i wielotysięczne kolonie pingwinów. Statek nie jest tak bardzo uzależniony od pogody jak samolot, a poza tym jest to też wariant najtańszy. Wystarczy rzut oka na mapę i od razu widać, że argentyńskie miasto Ushuaia to port położony najbliżej Antarktydy. Dlatego w praktyce 90% rejsów wyrusza właśnie z Ziemi Ognistej. Wyprawa rozpoczynająca się w Australii czy Nowej Zelandii też jest możliwa, ale dla turysty z Polski nie ma sensu.

Wspomnę jeszcze o innych możliwościach dotarcia na Antarktydę. Pływają tam statki towarowe, które za opłatą zabierają turystów. Trzeba jednak pamiętać, że trasa, którą pokonuje taki statek nie zawsze prowadzi do najciekawszych rejonów, a możliwości zejścia na ląd są bardzo ograniczone. Jeśli już poświęcać czas i pieniądze, to raz a porządnie. Pływają też prywatne jachty, które czasami potrzebują kogoś do pomocy. Spotkałem kiedyś dziewczynę, która przypadkiem poznała odpowiednich ludzi i z nimi popłynęła. Są to jednak wyjątkowe sytuacje, a poza tym trzeba mieć doświadczenie żeglarskie. Reasumując, moim zdaniem najlepiej wybrać rejs statkiem turystycznym z Ushuaia.

- Co warto zobaczyć? Jaki rejs wybrać?
Klasyczna trasa obejmuje Półwysep Antarktyczny oraz Szetlandy Południowe i to naprawdę wystarczy. Jednak każdy, kto dysponuje odpowiednią ilością gotówki i czasu powinien pomyśleć o dłuższym rejsie obejmującym również Falklandy i Georgię Południową. Tam można zobaczyć o wiele więcej fok, a także więcej gatunków pingwinów (w tym wspaniałe pingwiny królewskie i złotoczube). W trakcie klasycznego rejsu z pewnością zobaczysz 3 gatunki pingwinów: białobrewy, adeli i maskowy. Te, których prawdopodobnie nie zobaczysz to pingwin królewski i cesarski, czyli te największe. Nawiasem mówiąc, ostatnio pingwiny królewskie założyły kolonię na Ziemi Ognistej. Dokładnie w części chilijskiej, w okolicach Porvenir.

- Jak długo trwa rejs?
Najkrótszy rejs z Ushuaia trwa 10 dni, co daje 4 pełne dni w Antarktyce. Pierwszy i ostatni dzień to jest tylko wejście i zejście ze statku. Standardowy rejs trwa 11 – 12 dni. Rejsy obejmujące Falklandy i Południową Georgię trwają około trzech tygodni.

- Jaki statek wybrać?
Do wyboru są statki o różnej wielkości i różnym standardzie. Mają wzmocnione kadłuby, ale nie są to lodołamacze (okazjonalnie lodołamacze też pływają). Według danych, jakie znalazłem na Antarktydę regularnie pływa około 15 statków ekspedycyjnych i 10 statków luksusowych. Oprócz tego możliwe są rejsy organizowane na mniejszych jednostkach, które wynajmuje się samemu wraz z załogą. Na Antarktydę pływa też polski jacht Selma z bardzo doświadczoną załogą.

Statki najczęściej zabierają na pokład od 50 do 200 osób. Są też większe jednostki, a nawet duże wycieczkowce zabierające ponad 500 osób, ale tam nie ma możliwości zejścia na ląd. Statki luksusowe są oczywiście świetnie wyposażone, oferują komfort i obsługę na najwyższym poziomie. Za tym wszystkim idzie jednak bardzo wysoka cena. Wybór między statkiem ekspedycyjnym a luksusowym zależy tylko od grubości portfela. Niektóre statki dają możliwość wykupienia dodatkowych atrakcji, takich jak nurkowanie, trekking, pływanie kajakiem czy nocleg w namiocie (moim zdaniem warto wykupić te opcjonalne wycieczki). Trzeba zwrócić uwagę na wielkość statku. Na pierwszy rzut oka, lepiej wybrać duży statek. Te mniejsze nie dają tyle komfortu, szczególnie w czasie rejsu przez wzburzoną Cieśninę Drake’a. Na dużym jest więcej miejsca i więcej możliwości spędzenia wolnego czasu. Ale jest jeden poważny minus. W czasie rejsu na ląd może zejść jednorazowo maksymalnie 100 osób. To powoduje, że większe statki dzielą pasażerów na 2 grupy. Czyli pobyt na lądzie jest ograniczony, bo grupy muszą się zmieniać. Dlatego moim zdaniem lepiej wybrać statek, który zabiera mniej niż 100 osób.

- Ile to kosztuje?
Antarktyda jest i zawsze będzie bardzo droga. Ceny idą w górę, bo podaż nie nadąża za popytem. Te sprzed kilku lat są już nieaktualne. Kiedyś pływał praktycznie tylko bogaty Zachód. Teraz pojawiła się reszta świata, w tym coraz więcej Chińczyków.

Koszt wyprawy jest uzależniony od długości rejsu, terminu, standardu kabiny i oczywiście samego statku. Dlatego rozpiętość cen jest ogromna. Klasyczny rejs trwający 10 dni kosztuje od 5000 USD w górę. To jest cena za najkrótszy rejs w najmniej atrakcyjnym terminie i miejsce w najtańszej kabinie na najtańszym statku. Realnie trzeba przeznaczyć przynajmniej 6000 USD. Jeśli myślisz o rejsie w atrakcyjnym terminie, jednym z tańszych statków, przygotuj około 7 - 8 tysięcy dolarów. Do tego obowiązkowe napiwki, wynoszące około 15 USD za dzień rejsu. Plus oczywiście wszystkie koszty związane z przelotami do Ushuaia i pobycie w tym mieście.

Rejsy ze średniej półki to wydatek ponad 10 tysięcy dolarów, a najdroższe sięgają 50 tysięcy i więcej. Niektóre z nich to są długie wyprawy luksusowymi statkami w rzadko odwiedzane rejony. Niektóre mają na pokładzie nawet helikoptery! Zwykłe trasy też potrafią być drogie, jeśli wybierzemy luksusowy statek. Żeby nie być gołosłownym, Le Lyrial oferuje klasyczny rejs 12-to dniowy na początku 2017 roku w cenie 35 tysięcy dolarów (miejsce w najdroższej kabinie). Dłuższa, 17-to dniowa trasa z Falklandami i Georgią Południową kosztuje 46 tysięcy dolarów. Choć wyprawa rusza dopiero za rok, wszystkie miejsca są już wykupione!

- Jak szukać i rezerwować?
W dzisiejszych czasach, wszystko jest w internecie. Wystarczy w wyszukiwarce wpisać „cruise antarctica” i od razu wyświetlą się odpowiednie strony. Warto trochę poszukać, porównać terminy i oferty. Dość czytelna jest strona www.expeditionsonline.com oraz www.polarcruises.com. Jednym z najtańszych statków (ale z dobrymi opiniami) jest MV Ushuaia, zabierający na pokład 84 pasażerów. Terminy i ceny można sprawdzić na oficjalnej stronie www.antarpply.com. Jeśli wolisz wykupić gotową wycieczkę z wylotem z Polski i opieką polskojęzycznego pilota, warto zwrócić uwagę na ofertę biura podróży LogosTour (z którym współpracuję).

- A może last minute?
Moim zdaniem, lepiej jest poszukać dobrej oferty first minute. Wiele firm oferuje tzw. „early booking discount”. Taką wyprawę trzeba zaplanować z dużym, najlepiej rocznym wyprzedzeniem. Ofery last minute mogę polecić tym, którzy mają dużo czasu (warunek konieczny). Komuś, kto podróżuje po Ameryce Południowej i jest skłonny czekać na okazję. Niestety osób, które polują na okazje jest dużo, a miejsca na statkach są z reguły wykupione z dużym wyprzedzeniem. Czasami jednak zdarzają się wolne łóżka, a czasami pasażer z różnych względów nie pojawia się w porcie na czas. Wtedy można „ustrzelić” okazję.

Jeśli myślisz, że popłyniesz za mniej niż 3000 USD to jesteś w błędzie. Nie słyszałem o takich ofertach (choć nie wykluczam, że się zdarzają). Jeśli trafisz na cokolwiek poniżej 4000 USD, bierz bez zastanowienia. Najtańsze rejsy nie są w ogóle przeceniane, albo tylko trochę. Te droższe owszem są, czasami nawet o 50%, ale przy cenie wyjściowej 10 000 USD, i tak trzeba sporo zapłacić. Polowanie na last minute nie oznacza, że popłyniesz za mniej niż 4 000 USD, tylko że przy odrobinie szczęścia popłyniesz przykładowo za 8 000 USD w kabinie wartej 10 000 USD. To może oznaczać więcej odwiedzonych miejsc, większy komfort, kabinę z łazienką i dużym oknem, otwarty bar czy napiwki ujęte w cenie.

Jedna ważna uwaga dotycząca last minute – nie musisz być w Ushuaia, żeby szukać okazji. Miasto jest bardzo przyjemne, ale też drogie ze względu na swoje położenie „na końcu świata”. Możesz podróżować po Argentynie i czekać na last minute. Wystarczy wysłać zapytanie emailem do jednej z agencji w Ushuaia (na przykład www.ushuaiaturismoevt.com.ar), a oni będą szukać i poinformują Cię, jeśli coś się pojawi. To może być na 2 – 3 tygodnie przed rejsem, co daje dużo czasu na dotarcie do Ziemi Ognistej. Kup argentyńską kartę SIM i czekaj na telefon.

Jeśli chcesz polecieć z Polski do Ushuaia i tam szukać okazji, to musisz liczyć się z porażką. Nie chodzi o to, że nie będzie żadnych ofert. One być może będą, ale jak pisałem wcześniej, nawet po przecenie trzeba sporo zapłacić. Znam kilka osób, które niedawno w ten sposób straciły kilka dni i zrezygnowały. Z drugiej strony w internecie można znaleźć relacje tych, którym się udało. Wszystko zależy od Twojej skłonności do ryzyka i czasu, jakim dysponujesz. I jeszcze jedna uwaga: jeśli posiedzisz w Ushuaia tydzień i uda Ci się kupić rejs przeceniony o 500 USD, to finansowo wychodzisz na zero, bo wydasz na hotel, jedzenie itd. Ale w sumie jesteś na minusie, bo „czas to pieniądz”.

- Kiedy pojechać?
Sezon turystyczny trwa od listopada do marca. Można go podzielić na 3 okresy:

- listopad i początek grudnia (późna wiosna/wczesne lato). W tym okresie pingwiny łączą się w pary, budują gniazda i składają jajka. Można zobaczyć pingwiny noszące kamienie do budowy gniazd i odbywające rytuały godowe. Jest jeszcze dużo śniegu, jest biało i pięknie. Ale z drugiej strony niektóre miejsca mogą być niedostępne ze względu na dużą ilość lodu.

- druga połowa grudnia i styczeń (środek lata). Jest to najlepsza pora, by odwiedzić Antarktykę. Można się cieszyć z długiego dnia i stosunkowo wysokich temperatur. Jest mniej lodu, a szanse na dobrą pogodę są większe. Wylęgają się malutkie pingwinki. Minusy są dwa: zamiast śniegu pojawia się błoto, a ceny rejsów są o co najmniej 1000 USD wyższe.

- luty i marzec (późne lato). Jest to najlepszy czas, żeby oglądać wieloryby i foki. Lodu jest jeszcze mniej i statki mogą popłynąć dalej na południe. Małe pingwiny zmieniają upierzenie, ale już w marcu opuszczają swoje kolonie. To powoduje, że pod koniec sezonu pingwinów jest coraz mniej.

- Jakie tam są temperatury?
Najniższa temperatura zarejestrowana na Antarktydzie to -89°C (rosyjska stacja Wostok). Niech Cię to nie odstrasza, bo Antarktyda jest większa od Europy i zupełnie inne temperatury panują w miejscach odwiedzanych przez turystów. Zazwyczaj jest to Półwysep Antarktyczny oraz Szetlandy Południowe. Większość statków nie przekracza nawet koła podbiegunowego. Ponadto rejsy turystyczne odbywają się od listopada do marca, czyli w czasie antarktycznego lata, kiedy jest najcieplej. Temperatury zazwyczaj oscylują koło 0°C, choć równie dobrze mogą wzrosnąć do +10°C albo spaść do -10°C, szczególnie na początku i na końcu sezonu. W czasie mojego rejsu pod koniec listopada najczęściej chodziłem po mokrym śniegu, czyli temperatura była dodatnia. Najniższa temperatura to było -6°C, choć odczuwalna była niższa ze względu na wiatr. Podsumowując, jeśli nie jest Ci straszna zima w Polsce, to nie musisz się obawiać lata na Antarktydzie.

- Co zabrać?
Jeśli chodzi o pieniądze, to najlepiej dolary. Na statkach można płacić kartą kredytową, ale nie wszystkie są akceptowane (dokładne informacje uczestnicy rejsu dostają z wyprzedzeniem). Napiwki trzeba uregulować gotówką (około 15 USD za dzień rejsu, chyba, że są już ujęte w cenie).

Do ubrania trzeba zabrać ciepłą czapkę i najlepiej dwie pary rękawiczek. Jedne ciepłe (narciarskie) a drugie cienkie, bo inaczej ciężko jest operować aparatem czy kamerą. Jeśli masz po dwie pary to weź, bo rękawiczki szybko przemakają i dobrze mieć coś na zmianę. Bardzo przydatny jest buff, który można założyć na głowę, gdy jest cieplej albo na szyję zamiast szalika (polecam nie tylko na Antarktydę). Jeśli masz gogle, koniecznie je zabierz. W czasie złej pogody ochronią twarz i oczy. Ubieramy się na cebulkę. Trzeba również pamiętać, że na statku trudo jest coś uprać czy nawet wysuszyć, jeśli ubranie przemoknie. Dlatego bardziej sprawdza się ubranie syntetyczne niż bawełna (szybciej schnie). Weź polar i kalesony, a zapomnij o dżinsach. Są grube i ciężkie, ale wcale nie są ciepłe. Najlepiej ubierać spodnie narciarskie. Do chodzenia po statku dobrze mieć mieć buty sportowe (kiedy buja) i wygodne klapki.

Na pewno przyda się mały plecak, bo wchodząc na zodiak trzeba mieć obie ręce wolne. Sprzęt fotograficzny będzie narażony na deszcz i śnieg, ale w moim przypadku zwykła lustrzanka Nikon 5100 się sprawdziła. Nie wolno zabierać reklamówek na ląd, bo mogą zostać porwane przez wiatr. Ja przywiązałem reklamówkę do pokrowca na aparat i to zostało zaakceptowane. Jeśli masz osłonę na obiektyw czy filtr polaryzacyjny, nie zapomnij ich zabrać. Filtr polaryzacyjny przyda się tylko przy fotografowaniu gór lodowych, aby pokazać to, co jest pod wodą. Przy słonecznej pogodzie filtra lepiej unikać, bo niebo wyjdzie czarne. Teleobiektyw też warto mieć, aby zrobić zbliżenia zwierząt i ptaków. Aparat czy kamerka podwodna, taka jak coraz bardziej popularna GoPro, bardzo się przyda w czasie złej pogody. Pozwoli też sfilmować góry lodowe, pingwiny czy foki pod wodą. Przyda się sprzęt do zgrywania zdjęć i filmów oraz kilka kart pamięci. Nie polecam jednej, dużej karty pamięci, bo gdyby odmówiła posłuszeństwa, wszystko przepadnie.

Kiedy świeci słońce, trzeba się posmarować kremem z filtrem. Promienie słoneczne odbijają się od śniegu i pomimo zimna szybko opalają (kto jeździ na nartach, ten wie o czym mówię). Z tego powodu przydadzą się również okulary przeciwsłoneczne.

- Czy potrzebuję specjalnego sprzętu?
Większość osób nie będzie musiała niczego kupować, bo w Polsce każdy ma ciepłe ubranie na zimę. Oprócz tego, co opisałem powyżej, potrzebna jest nieprzemakalna kurtka z kapturem i spodnie. Szczególnie spodnie są ważne, bo na zodiaku jest mokro. Jeśli chodzi o buty, na ląd zawsze schodzimy w kaloszach, dlatego buty trekkingowe nie są niezbędne. Kalosze powinny być dostępne na statku, choć na pewno lepiej mieć własne. Jeśli kalosze nie są ocieplone, trzeba mieć grube, ciepłe skarpety. Zawsze możesz skorzystać z jeden z licznych wypożyczalni w Ushuaia i zaopatrzyć się w to, czego Ci brakuje.

- Czy można zabrać drona?
Prawdopodobnie nie, ale koniecznie zapytaj o to organizatora rejsu. W tym sezonie (2015 – 2016) rekreacyjne używanie dronów jest zabronione. Decyzja odnośnie sezonu 2016 – 2017 nie została jeszcze podjęta.

- Czy są ograniczenia wiekowe lub zdrowotne?
Niektóre statki zabierają osoby w wieku co najmniej 16 lat. Górnej granicy nie ma. Ponad połowę turystów w tamtym rejonie stanowią osoby, które przekroczyły sześćdziesiąty rok życia. Aby wziąć udział w wyprawie na Antarktydę, trzeba mieć dobry ogólny stan zdrowia i być sprawnym fizycznie. Nie chodzi o bieganie maratonów, ale o to, by być w stanie wejść na zodiak i chodzić po pochyłym terenie. Wszyscy uczestnicy rejsu muszą wypełnić indywidualny formularz medyczny. Na każdym statku jest lekarz, ale trzeba pamiętać, że w razie poważnej choroby możliwości pomocy medycznej są bardzo ograniczone, a do najbliższego szpitala może być kilka dni drogi.

- Jakich formalności trzeba dopełnić?
Argentyna nie wymaga wiz od obywateli Polski. Na lotnisku turysta dostaje pieczątkę uprawniającą do pobytu maksymalnie 90 dni (podobnie jest w Chile). Potrzebny jest tylko paszport ważny minimum 6 miesięcy od planowanej daty wyjazdu. Nie ma restrykcji jeśli chodzi o Antarktydę. Każdy uczestnik rejsu wypełnia formularz zdrowotny, wysyłany do uczestników przed rejsem.

- Jak z ubezpieczeniem?
Organizator rejsu poinformuje Cię o tym, jakie ubezpieczenie jest wymagane. Niektórzy touroperatorzy mają ubezpieczenie w cenie rejsu, inni wymagają od pasażerów indywidualnej polisy. Zwykłe ubezpieczenie podróżne nie pokryje astronomicznych kosztów ewakuacji z Antarktydy, gdyby takowa była konieczna. Zwróć uwagę na wyłączenia odpowiedzialności ubezpieczyciela, bo może się okazać, że ubezpieczenie nie obejmuje aktywności poza statkiem.

- Czy powinienem obawiać się choroby morskiej?
Nie, bo od tego się nie umiera. Pokonanie wzburzonych wód Cieśniny Drake’a zajmuje 2 dni w każdą stronę. Objawy choroby morskiej zazwyczaj są „leczone” darmowo przez lekarza na pokładzie statku. Pasażerowie są informowani o tym, kiedy należy połknąć tabletkę. Jeśli nie skutkuje, lekarz daje mocniejszą. Można też samemu zastosować plastry Scopoderm, które zwalczają chorobę lokomocyjną. Przyklejony do skóry plaster stopniowo uwalnia substancję zwaną hioscyną, która ma działanie przeciwwymiotne. Sęk w tym, że w Argentynie nie sprzedaje się tego leku. Jeśli boisz się choroby morskiej, popytaj w aptece jeszcze w Polsce. Dodam, że obsługa na statku w większości zabezpieczała się plastrami kupionymi w Chile.

- Jak jest z komunikacją w czasie rejsu?
Telefony komórkowe nie mają zasięgu. Podobno można złapać zasięg w pobliżu niektórych stacji badawczych, ale mi się nie udało. Na statkach jest do dyspozycji telefon satelitarny oraz internet, ale koszt połączenia jest wysoki. Na MV Ushuaia w 2015 roku telefon kosztował 4 USD/min. Internet 10 USD za 30 min. Luksusowy statek może mieć darmowy Wi-Fi.

- Lepiej indywidualnie czy z biurem podróży?
Jeśli masz czas i poruszasz się sprawnie w hiszpańsko- lub angielskojęzycznym internecie, bez trudu sam zorganizujesz sobie wyprawę na Antarktydę. Zarezerwuj przelot do Buenos Aires, a stamtąd liniami Aerolinias Argentinas do Ushuaia. Jeśli masz zamiar podróżować po Argentynie, sprawdź, czy nie warto kupić „air pass” w Aerolinias Argentinas. Weź pod uwagę, że loty mogą być opóźnione. W Ushuaia będzie czekał statek, który wcześniej zarezerwowałeś lub poszukasz oferty last minute (weź pod uwagę to, co wcześniej napisałem o last minute). W sezonie letnim w Ushuaia jest duże obłożenie hoteli i hosteli, dlatego warto zarezerwować wcześniej. To samo się tyczy transportu. Na statku wszystkie świadczenia są w cenie i już o nic nie musisz się martwić. Jeśli zastanawiasz się nad zorganizowaną wycieczką, sprawdź ofertę biura podróży LogosTour. Od lat współpracuję z tym biurem jako pilot wycieczek i z całą pewnością wiem, że jest godne polecania.

Mam nadzieję, że powyższe porady będą pomocne i serdecznie życzę wspaniałej podróży!