www.mariusztravel.com logo


PERU

ALPAMAYO, NAJPIĘKNIEJSZA GÓRA ŚWIATA (sierpień 2007)   zdjęcia

Alpamayo zostało nazwane "najpiękniejszą górą świata" na konkursie fotograficznym w Monachium.  Od kiedy zobaczyłem zdjęcia w 2004 roku, myślałem o jej zdobyciu.  Wreszcie nadszedł czas realizacji tego marzenia.  Niestety nie mogłem znaleźć partnera do wspinaczki, i musiałem zasponsorować 3 Peruwiańczyków chętnych do wyprawy, ale bez funduszy.  Kupiłem jedzenie i wypożyczyłem sprzęt i następnego dnia czekałem od 6 rano, tak jak się umówiliśmy.  Dopiero o 6.40 pojawił się Ike, i razem czekaliśmy na pozostałych dwóch.  Nie czekałbym nawet minuty, ale to oni mieli cały prowiant.

Treking do Base Camp

O 8.00 przyszedł Carlos i okazało się, że ten trzeci zrezygnował.  Więc sami pojechaliśmy do wioski Cashapampa i tam wynająłem 2 osły oraz arriero.  Zapakowali sprawnie nasze toboły na grzbiety stojących ze stoickim spokojem osłów i ruszyliśmy w górę doliny Santa Cruz.  Nalegałem żeby iść aż do zmroku, zły na spóźnienie i obecność Carlosa, który wogóle mi nie był potrzebny, bo to z Ike miałem się wspinać.  Rozbiliśmy namioty pod ogromnym głazem i zabrałem się do gotowania.  Szukam zapałek - nie ma.  Kupiłem 3 paczki razem z prowiantem, ale zniknęły.  Co za porażka!

Już w zupełnej ciemności dotarła do obozu para z Limy, która zgubiła się jakimś cudem, bo ścieżka wydeptana przez osły jest jak autostrada.  Pożyczyli nam zapałek i jednak mieliśmy ciepłą kolację.  Następnego dnia znalazły się zapałki, ktoś wrzucił je do owoców.  A turysta z Limy zaczął wypytywać gdzie idziemy, oglądał sprzęt, pytał o nazwy i ceny po czym wszystko notował.  Na koniec stwierdził, że za 3 lata też zdobędzie Alpamayo!  Policzył , że 3 lata zajmie mu kupienie sprzętu, ale zapomniał że jeszcze trzeba wiedzieć, co z tym wszystkim zrobić!

Spakowaliśmy plecaki, arriero przywiązał je do grzbietów swoich osłów i ruszyliśmy w górę doliny w stronę Alpamayo.  Musze przyznać, ze od strony południowej niczym się nie wyróżnia.  Po 1.5 godziny dotarliśmy do obozu Base Camp, gdzie nadszedł czas zapłaty za serwisy arriero i przejęcia naszych ciężarów.  Ike, choć o wiele niższy i szczuplejszy ode mnie, zarzucił ponad 30-sto kilogramowy plecak na plecy i zaczął piąć się stromą ścieżką w górę.  Ja podążałem za nim, a Carlos został gdzieś w tyle.  Dojście do obozu na morenie pod lodowcem zajęło Ike 2, a mi 3 godziny.  Natomiast Carlos dotarł po 6 godzinach, gdy już się ściemniało.  Po drodze widoki na lodowe ściany Pucajirca i seledynowe jezioro u ich podnóża były przepiękne, ale pod wieczór zaczął padać śnieg.

Wspinaczka do obozu na 5400m

Rano obudziliśmy się w namiocie przykrytym 10 centymetrową warstwą śniegu.  Zjedliśmy owsiankę na śniadanie i czekaliśmy do 10.00 bo lodowiec wciąż był w chmurach.  W końcu wyruszyliśmy do Obozu 1 po drugiej stronie przełęczy pomiędzy Alpamayo a Quitaraju.  Po skałach i kamorach doszliśmy do lodowca, skąd Carlos wrócił do swojego namiotu a Ike i ja kontynuowaliśmy, tyle że teraz przepasani liną i z czekanami w rękach.  Szliśmy najpierw stromą ścieżką kluczącą pośród szczelin i seraków aż do pionowej, 5-cio metrowej ściany lodu.  Był to chyba najtrudniejszy odcinek całej wspinaczki, bo trzeba go pokonać z ciężkim plecakiem na plecach.  Słyszałem o tym miejscu od Douglasa, kolegi z Kolumbii, który był świadkiem tragicznej lawiny lodu kilka lat temu.  Zginęła wtedy jedna osoba a kilka zostało rannych, w tym pewna dziewczyna z Danii.  Douglas przesiadywał z nią w szpitalu tak długo, że skończyło się na ich ślubie!  Nawiasem mówiąc, są już po rozwodzie, bo "jedyne co mieli wspólnego, to góry".  W każdym razie po pokonaniu tej przeszkody czekało nas kikadziesiąt metrów stromego, zlodowaciałego śniegu.  Ostatnie 50m to również wspinaczka po stromym śniegu, po czym wreszcie ujrzeliśmy sławną ścianę Alpamayo.  A właściwie jej dolną część, bo reszta była w chmurach.

Rozbiliśmy namiot na lodowcu 50m poniżej, gdzie stał już namiot włoskiej ekspedycji.  Kiedy my się wspinaliśmy, oni schodzili w dół, podobnie jak 2 inne pary.  Czekali przez 3 dni na sprzyjającą pogodę i w końcu dali za wygraną.  Postanowili czekać w Base Camp.  A muszę dodać, że szefem ekspedycji włoskiej był alpinista o jednej nodze, który pomimo tego potrafił dotrzeć do miejsc, o których większość zdrowych ludzi może tylko pomarzyć.

Pod wieczór zaczęło sie przejaśniać i Ike chciał atakować tej samej nocy, ale ja wystraszyłem się potężnej lodowej ściany Alpamayo i wolałem odpocząć jeden dzień.  Rano obudziliśmy się i zobaczyliśmy błękitne niebo bez jednej chmurki!  Cały dzień spędziliśmy  jedząc, pijąc, odpoczywając i przygotowując sprzęt.  I gotując oczywiście, bo topienie śniegu to czasochłonny proces.  Po południu przyszło 2 Basków z przewodnikiem i tragarzem.  Rozbili się obok.  Wszyscy podziwialiśmy przepiękną ścianę Alpamayo mieniącą się w świetle zachodzącego słońca, a gdy tylko zniknęło, zaszyliśmy się w śpiwory.  Na wysokości 5400m noce są bardzo zimne, nawet gdy nie ma wiatru.

Wspinaczka drogą Francuską Bezpośrednią

O 1 w nocy zmusiłem się do wyjścia z ciepłego śpiwora na kilkunastostopniowy mróz i zacząłem przygotowania do wspinaczki.  Przed 2.00 wyruszyła grupa z sąsiedniego namiotu i po pół godziny podążyliśmy za nimi.  Początkowo ścieżka prowadziła w dół, a potem trawersowała w górę stromego, ośnieżonego zbocza.  Doszliśmy do potężnej, 10-cio metrowej szczeliny pod samą ścianą i wspięliśmy sie na nią po coraz bardziej stromym śniegu.  Tam zaczęła się właściwa wspinaczka.  W poprzednich latach wspinano się drogą Ferrari, ale od kiedy na grzbiecie uformował się ogromny nawis, nie ma możliwości wdrapania się na grzbiet.  Więc wspinaliśmy się drogą Francuską Bezpośrednią, o wiele dłuższą i trudniejszą.  Ma ona 450m a jej stopień trudności to D+.  Dzięki temu w 2007 roku na szczyt weszło tylko około 150 osób, sądząc po tym co widziałem i słyszałem.

Ike wspinał się pierwszy, bez ubezpieczenia by nie tracić czasu.  Pierwsze 3 liny były stosunkowo łatwe, twardy śnieg o 60-ciu stopniach.  Następnie zrobiło się bardziej stromo, a w miejsce śniegu pojawił się lód.  W czasie wspinaczki odmarzały mi palce u rąk, ale powracały do życia, kiedy odpoczywałem czekając aż Ike pokona następne 60m, bo tyle mierzyła lina.  Niebo zaczęło powoli zmieniać kolor, a wkrótce szczyty pobliskich gór zaczerwieniły się w świetle wschodzącego słońca.  My jednak kontynuowaliśmy wspinaczkę po zachodniej ścianie, po lodzie o nachyleniu pomiędzy 70 a 80 stopni. W końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie należało przejść przez mały grzbiet do sąsiedniej rynny.  Od celu dzieliło nas już tylko 30m zlodowaciałego śniegu .  Wreszcie o 8.30 rano stanęliśmy na szczycie Alpamayo, najpiękniejszej góry świata!!!  Niesamowite widoki, radość i uczucie satysfakcji były obezwładniające.  Nasze zmarznięte ciała rozgrzały cieple promienie słońca oraz gorąca czekolada z termosu.

Zejście ze szczytu

Oczywiście nie obeszło sie bez zdjęć, po czym zabraliśmy się do zejścia.  Do tego mieliśmy 2 liny o długości 60m każda.  Alpamayo to popularna góra i na ścianie jest już wiele punktów, gdzie można umocować linę.  Zazwyczaj są to 2 dziury wywiercone śrubą w lodzie po takim kątem, aby się połączyły i wtedy przewleczona jest linka.  Problem w tym, ze po jakimś czasie taka linka albo lód nie wytrzymuje i puszcza.  Najlepiej robić nowe, ale to jest czasochłonne.  Schodziliśmy więc delikatnie, starając się nie szarpać liną.  Słońce grzało coraz mocniej i zejście ze ściany oznaczało nie tylko bezpieczeństwo, ale też możliwość zdjęcia zbędnych warstw odzieży.

Wkrótce byliśmy już przy namiocie, ale nie czekał nas tam odpoczynek.  Od razu spakowaliśmy się, aby wrócić do Base Camp.  Mieliśmy przed sobą jeszcze 3 zejścia po linie, po czym długi marsz w dół lodowca, następnie skały i wreszcie kręta ścieżka na samo dno doliny.  Znów minęliśmy się z Włochami, którzy  wracali do Obozu 1, zapewne zazdroszcząc nam szczęścia.  Trafiliśmy w perfekcyjną pogodę, nie tylko bez chmur ale, co równie ważne, bez wiatru!  Przemęczeni 15 godzinną wspinaczką dotarliśmy wreszcie do Base Camp.  Dopiero wtedy mogłem odetchnąć i powiedzieć: "Alpamayo zdobyte!"  zdjęcia

Jeśli interesują Cię informacje praktyczne dotyczące wspinaczki na Alpamayo, przeczytaj tego meila, w którym odpowiadam na różne pytania >>>

-koszt wyprawy? (bilet lotniczy wiadomo że teraz będzie droższy, ale rozbij mi proszę cenę biletu i koszty na miejscu, m.in. opłata za osły itd.)
>>>Wyprawa na Alpamayo z Huaraz kosztowała mnie następująco (1 sol = 1,1 zł):
- 200 soli prowiant na 2 osoby, 10 soli/osoba transport publiczny  do Cashapampa z przesiadką w Caraz, wstęp do Parku 65 soli/osoba (wtedy nie pobierali ale tubylcy mieli swoją opłatę, zdaje się 10 soli), 150 soli za 2 osły na 3 dni (to jest stała cena, płacisz za 3 dni choć poganiacz wraca do wioski drugiego dnia). Musisz zapewnić jedzenie i spanie poganiaczowi. Osłom na szczęście nie ha ha, 290 soli wypożyczenie sprzętu (buty, raki, czekany, karabinki, uprząż, śruby, kask). Resztę miałem swoje, Ike miał linę 120m. Wypożyczenie samych szabli nie będzie drogie, dolar za dzień. Najlepiej pójść na Club Andino i popytać o aktualne warunki i dostosować sprzęt. Ja nocowałem w Angeles Inn, właściciel jest licencjonowanym przewodnikiem i można się dużo od niego dowiedzieć. Ma też wypożyczalnię sprzętu. Bardzo przyjemna i pomocna rodzina, czysto i ciepła woda zawsze była. Gorąco polecam! Po negocjacjach płaciłem 20 soli za pokój z łazienką (w 2007r).

-kiedy dokładnie tam byłeś? (czytaliśmy kilka relacji i ci co byli maj/czerwiec podobno to za wcześnie bo złe warunki były)
>>> kiedyś pogoda była bardziej przewidywalna, od maja do września był sezon. Teraz jest różnie, ale jeśli miałbym planować Alpamayo to pomiędzy czerwcem a sierpniem. Ja Alpamayo zdobyłem 14 sierpnia 2007.

-jaki jest koszt wypożyczenia szabli śnieżnych i ile szt jest potrzebnych na tą ścianę?
>>>szable dostaniesz za darmo jeśli wypożyczasz inny sprzęt w Huaraz, chyba że je zostawisz na ścianie i nie oddasz. Mieliśmy 1 szablę na osobę. W wypożyczalniach jest wszelki potrzebny sprzęt i nawet niedrogo.

-wymień sprzęt jaki miałeś-co do joty, ile śrub lodowych itp. ile i jakiego sprzętu przyda się na tej drodze, liny połówkowe 50 m czy 60? >>>2 czekany, raki, buty plastik koniecznie, kask, uprząż, 2 liny po 60m, kilka linek do abalakowa bo te na ścianie mogą być słabe, po 3 śruby (choć nie przydały się bo na drodze co 25m jest jakiś abalakow, jednakże nie można na to liczyć i trzeba mieć śruby).

-czy płaci się tam za jakieś pozwolenia? wejście do parku? na Alpamayo?
>>>wejście do Parku kosztowało 65 soli, ale w Cashapampa nie pobierali. Tylko lokalni mieli jakąś mniejszą opłatę, chyba 10 soli. Natomiast miało się to zmienić i teraz w 2010r prawdopodobnie jest pełna opłata, a poza tym miał być obowiązkowy licencjonowany przewodnik do wspinaczki. Nie wiem na 100% jak to teraz wygląda. Szukałem info w internecie ale nie znalazłem nic w 100% pewnego. Na tej stronie
http://skyline-adventures.com/blog/?tag=climbing-expeditions-peru
piszą że można się wspinać samemu a pozwolenia wymaga się jedynie od przewodników. Na innej stronie
http://www.barrabes.com/revista/noticias/2-5402/excelentes-nuevas-aperturas-fracaso-reglamentaciones.html
piszą o sezonie 2007, że pomimo formalnego wymogu wspinaczki z przewodnikiem, nie było to egzekwowane. O sezonie 2009 piszą że wystarczy zapłacić za wstęp. Widać wycofali sie z tego absurdalnego pomysłu. W ostateczności wejdziecie w Cashapampa na trekking i już. A jeśli twój chłopak ma jakąś legitymację członkowską klubu wysokogórskiego to nie zaszkodzi wziąć.  O sezonie 2009 napisali że pogoda była kapryśna i nieprzewidywalna.
Reasumując, najprawdopodobniej zapłacicie 65 soli za wstęp do Parku (na 30 dni) i być może tubylcy w Cashapampa też pobiorą swoją opłatę, natomiast przewodnik nie będzie konieczny.

-jaka jest temp. w dzień i w nocy?
>>>w dzień ciepło, w nocy -15C (w bazie pod szczytem).

-do której godz jest widno (wtedy jak Ty byłeś)
>>>około 6 rano. O 19.00 robi się ciemno.

-czy wspinałeś się w wersji light? czyli w soft shellu? kurtce z Gore ale lekkiej paclite lub proshell? chcemy rozwiązać problem czy do ocieplenia wystarczy nam cienki polar i sweterek puchowy czy zabierać cięższą ale cieplejszą kurtkę puchową? >>ja bym wziął puchową kurtkę gdybym miał. Może być bardzo zimno, choć nie musi. Trzeba się liczyć z -15C a nawet -20C. Ja miałem ciepłą bluzkę z wełny merino (Icebreaker) potem koszulę, na to polar i kurtkę GoreTex XCR. Weź najcieplejsze rękawiczki jakie masz, skarpety też. Buty oczywiście śpią w spiworze.

Dodam jeszcze, że dobrze przeznaczyć na to co najmniej 3 tyg. Pojechać do Huaraz, zrobić tygodniowy trekking, odpocząć i wejść na łatwiejszą górę, np Pisco. I dopiero pójść pod Alpamayo. Jeśli pogoda dopisze, obrócicie w 5 dni. Ale jeśli nie, to dobrze mieć kilka dni rezerwy. Tak że 3 tyg to moim zdaniem minimum.