www.mariusztravel.com logo



TAJLANDIA
KRABI I NAJWIĘKSZE KWIATY ŚWIATA (listopad 2009)   zdjęcia

Jaskinia Tum Choee

Jest kilka sposobów, aby dostać się z plaży Phra Nang do Railay West. Jedni płyną łódką, drudzy idą ścieżką przez Railay East, ale są też tacy, którzy przechodzą przez jaskinię i spuszczają się po linie. Tych ostatnich jest tylko garstka i postanowiliśmy się do nich przyłączyć. Niezbędny jest sprzęt: lina, uprząż, karabinki no i latarka. To akurat mieliśmy, bo potrzebne było do wspinaczki. Nie robiliśmy nic trudnego, a drogi mają stałą asekurację. Niemniej jednak wspinaczka dostarczała nam bardzo wielu emocji i bez niej wizyta w Krabi (tak potocznie nazywa się cały Półwysep Railay) nie byłaby tym samym.

Wejście do jaskini Tum Choee jest ogromne i trzeba znaleźć dobrą drogę, bo są też ślepe korytarze. Na tej właściwej jest bambusowa drabina. Potem jest ich jeszcze kilka w najtrudniejszych miejscach, co ułatwia całą sprawę. Trzeba trochę sprawności, żeby wchodzić po ruchomej i połamanej drabince, ale to nic ekstremalnego. Są też miejsca strome i śliskie. Jednak na tych, którzy to przejdą, czeka wspaniała nagroda. Nie tylko satysfakcja i adrenalina, ale piękny widok na bialutką plażę Railay West, zamkniętą z obu stron pionowymi skałami. Zresztą największa dawka adrenaliny dopiero czeka przy zejściu. Jest tam już gotowy punkt zjazdowy, wystarczy przeciągnąć linę, podczepić się do niej i frrrruu! Zjechać 15 czy 20 metrów w dół. Całe przejście to wspaniała przygoda i niezapomniane wrażenia.

Nurkowanie na Phi Phi

Gdybym nie miał licencji nurka, może bym nawet nie myślał o nurkowaniu. Popływałbym z rurką i już. Ale kto raz zobaczy podwodny świat, ten zawsze będzie chciał tam wracać. Nurkowanie nie jest tanie, ale Tajlandia to i tak jedno z tańszych miejsc na świecie. Najlepiej by było popłynąć na Similan Islands, ale na to nie mogliśmy sobie pozwolić. Więc padło na Phi Phi. Ela poszła plażować, a ja wraz z grupą 6 osób wskoczyłem na łódź i w drogę! Mieliśmy zanurzenie przypominające a potem już na głęboką wodę. Niestety, widoczność była zła żeby nie powiedzieć gorzej. Nie byłem zadowolony, ale co zrobić? Były ławice ryb, korale i żółwie, ale w porównaniu z tym, co widziałem w Hondurasie czułem się trochę zawiedziony. Nie bez znaczenia był fakt, że trafiłem na pochmurny dzień a bez dobrego światła nie widać pięknych kolorów. Woda najpierw zatrzymuje te najdłuższe fale (czyli czerwień) a głębiej docierają tylko te dłuższe (czyli niebieskie). Efekt? Np. czerwone korale zupełnie tracą kolor.

Z nurkowaniem wiąże się jeszcze sprawa utraty aparatu, kupionego specjalnie na ten wyjazd. Zapakowałem go w wodoszczelny pokrowiec Aquapack i dałem dziewczynie z grupy, żeby mi go podała kiedy już będę w wodzie i założę kamizelkę z butlą. A ona wyciągnęła aparat i chciała mi robić zdjęcia. Powiedziałem żeby włożyła aparat z powrotem, bo chcę go wziąć pod wodę i tak zrobiła. Kiedy byłem na głębokości 10 metrów zobaczyłem, że w środku zbiera się woda. Wypłynąłem, ale już było za późno. Szkoda. Ocalał tylko ten filmik z nurkowania - kliknij tutaj

Raflezja - największy kwiat świata

Kiedy czytałem o Parku Narodowym Khao Sok dowiedziałem się, że rosną tam największe kwiaty świata. Po 8 dniach spędzonych na Krabi nadszedł czas wyjazdu i postanowiliśmy pojechać właśnie do Khao Sok. Co prawda raflezja kwitnie dopiero w styczniu (był koniec listopada) ale są też inne atrakcje. Jaka była nasza radość kiedy okazało się, że w parku zakwitły już 2 kwiaty! Chcieliśmy tam pójść sami, ale nikt nie potrafił nam powiedzieć jak tam dojść. "Tylko z przewodnikiem" - mówili w agencjach turystycznych. A w okolicy były tylko hotele i agencje turystyczne. W końcu ktoś nam wytłumaczył drogę i okazało się to całkiem proste. Początek ścieżki jest oznaczony, a potem już tylko pod górę. Gorąco, pot się leje, ale trzeba iść. Gdzieś po godzinie na ciemnym, brązowym poszyciu lasu mignęło nam coś kolorowego. To było to! Wielka, czerwona, dorodna raflezja! Nie rośnie na żadnej roślinie tylko leży na ziemi, jakby ją ktoś po prostu położył i zostawił. Kwiaty wyrastają z pędów, które są bardzo delikatne. Jeśli pęd zostanie nadepnięty, roślina zginie. Kwiat rozwija się z wielkich pąków przypominających główki kapusty, a każdy z nich ma swój numer na tabliczce wbitej obok.

Jest wiele gatunków raflezji i później doczytałem, że ten z Khao Sok (Rafflesia kerrii) nie jest największy i dorasta "tylko"do 90cm. Ten największy, Rafflesia arnoldii, występuje na Borneo i Sumatrze i osiąga średnicę 1 metra.